sobota, 28 października 2017

Czy to jest człowiek, Primo Levi

Pisanie o książkach należących do literatury obozowej zawsze stanowiło dla mnie problem. Chodzi mianowicie o nieadekwatność języka. Jak odnieść się do autentycznych przeżyć ludzi, którzy mają za sobą doświadczenia obozów koncentracyjnych? Zwykłe pojęcia opisu wydają się nie na miejscu - co można powiedzieć o wrażeniu jakie robi relacja kogoś, kto spożywał posiłek siedząc na zwłokach współwięźnia? Ale przecież nie sposób jednak uciec od oceny takiej literatury. Jedne książki są bardziej interesujące, inne mniej, jedne są ciekawsze (och, znów ten problem odpowiedniego języka) inne niespecjalnie. Do tej pierwszej kategorii należy książka Primo Levie'ego, pozostającego u nas w cieniu Borowskiego i Szmaglewskiej.


Nie wiem czym tłumaczyć ten fakt, bo z pewnością "Czy to jest człowiek" nie jest książką gorszą (znowu język) niż "Dymy nad Birkenau". Może ktoś kiedyś uznał, że wspomnienia włoskiego Żyda nie wnoszą niczego nowego, skoro także i Polacy byli więźniami Oświęcimia. Może uznano, że wystarczające będzie, jeśli to Polacy a nie Żydzi będą przedstawiali swoje przeżycia. Dość wspomnieć sławetne uzupełnienie do hasła "obozy koncentracyjne hitlerowskie" dołączone do IX tomu "Wielkiej encyklopedii" PWN. Jakby nie było, wspomnienia Levi'ego, podobnie jak Abrahama Kajzera doczekały się PRL-u tylko jednego wydania. Na pierwszy rzut oka nie ma w "Czy to jest człowiek" niczego nowego, niczego czego nie można by znaleźć u klasyków literatury obozowej. Nawet to, że Levi miał status muzułmanina i będąc Żydem, niejako z definicji był skazany na śmierć a zatem perspektywa z jakiej obserwował i uczestniczył w obozowym życiu była bardzo drastyczna, tego faktu nie zmienia.

Tym, co wprowadza nową jakość, jest kwestia jaką postawił w tytule. Bo wbrew temu co się może wydawać, to nie jest pytanie. Levi stawia doświadczenie obozowe w perspektywie, że tak powiem, ontologicznej. Chce przedstawić niezrozumienie faktu, że ktoś z powodów zupełnie od siebie niezależnych, na które nie ma żadnego wpływu, jest skazany na śmierć. Nie chodzi o kolor włosów, kształt nosa i uszu, język czy wyznanie, zawód albo stan cywilny. To wszystko można zmienić albo próbować zmienić ale to nie ma żadnego znaczenia.

Człowiek nagle dowiaduje się, że jest niczym, że zupełnie się nie liczy. Że jego życie nie stanowi żadnej wartości, że nie jest nawet przedmiotem, bo przedmiot przedstawia jakąś wartość, tymczasem okazuje się, że ludzkie życie jej nie ma. Staje wobec faktu, że ktoś, gdzieś zadekretował, że człowiek nie jest już człowiekiem. Nie mniej zaskakujące jest to, że tę degradację akceptują nie tylko ci, którzy są jej autorami i ci, którzy stoją po ich stronie ale także ci, którzy sami stali się ofiarą prześladowań a wreszcie także ci, których ta degradacja dotyczy. Zdecydowano, że ludzie nie są ludźmi więc inni nie traktują ich jak ludzi. Sprowadzono ich do statusu jahusów i zaczynają się zachowywać jak jahusowie. "Człowiekiem jest ten, kto zabija, człowiekiem jest kto popełnia niesprawiedliwość lub ulega jej; nie jest człowiekiem ten, kto zagubiwszy wszelkie hamulce wewnętrzne, dzieli łóżko z trupem. Kto czeka, aby jego sąsiad umarł nareszcie, aby zawładnąć jego ćwiartką chleba, jest - nawet bez własnej winy - bardziej obcy pojęciu myślącego człowieka niż nieokrzesany Pigmej lub najokrutniejszy sadysta." To niewyobrażalny upadek, nie ma mowy o ludzkiej godności ale co z tego, jeśli alternatywą jest tylko śmierć. Jej znaczenia i ważności nie da zanegować także i dla podludzi.

Swoją drogą, to ciekawe, że człowiek który padł ofiarą rasistowskiej segregacji sam odwołuje się do rasistowskich podziałów sytuując Pigmejów jako stojących niżej od ludzi myślących, a to przecież ludzie myślący, przedstawiciele narodu Goethe'go, Kanta i Hegla sprawili, że znalazł się w Oświęcimiu, a jego właśni pobratymcy w trosce o własne życie, wraz z nimi spychali go na dno.

Jak można uznać, że człowiek to nie człowiek? Jeszcze trudniej zrozumieć, jak taki aberracyjny sąd może być akceptowany. Człowiek zostaje zdegradowany do rangi istoty spełniającej czynności fizjologiczne budzi w najlepszym przypadku obojętność a zwykle wrogość jako coś niższego rzędu i jak koło się zamyka, bo skoro jest czymś podrzędnym, to nie traktuje się go jak człowieka. Co może wyrwać z tego błędnego koła - tylko drugi człowiek. 

8 komentarzy:

  1. Brak komentarzy świadczy o tym, jak mało znana jest to pozycja. Nie jestem tutaj wyjątkiem. Myślę, że jeśli sami ludzie przestaną traktować się jak ludzi, to będzie to zwycięstwo oprawców. Ale oczywiście do moralnej oceny mają prawo jedyni ci, którzy tego doświadczyli, więc daleka jestem od próby udzielania odpowiedzi, ale samo pytanie jest ciekawe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brak komentarzy może świadczyć jeszcze o kilku rzeczach, na przykład o wąskim kręgu czytelników :-).
      No i dlaczego nie mielibyśmy oceniać postaw więźniów?, zwłaszcza że jest to ocena czystko werbalna. Przecież to, jak sami postąpilibyśmy w takiej samej sytuacji nie jest żadnym uzasadnieniem, bo co miałoby uzasadniać nasze takie czy inne postępowanie? To, że postępowalibyśmy równie źle, czy równie dobrze wystawiałoby świadectwo nam a nie ludziom, o których pisze Levi.

      Usuń
    2. Przekonałeś mnie. Rzeczywiście, gdybyśmy sami zachowywali się nagannie nie byłoby to usprawiedliwieniem ani cudzych, ani naszych zachowań.

      Usuń
    3. Motyw odmawiający prawa sądzenia, tym którzy nie znaleźli się w podobnych okolicznościach często pojawia w literaturze obozowej. Wydaje mi się, że jest w tym próba usprawiedliwienia własnych postaw, co do których ma się z perspektywy czasu, poczucie że są sprzeczne z normami, w jakich nas wychowano. Ale fakt, że oszczędzono nam takiego losu, nie zmienia faktu, że odpowiedź na pytanie czy ktoś miał prawo ratować własne życie kosztem życia innych, niewinnych ludzi wydaje się oczywista.

      Usuń
  2. Nie jestem pewien, czy to autentyczny cytat, czy też jeden z tych truizmów przypisywanych wszystkim i nikomu, ale swego czasu natknąłem się na stwierdzenie, że większość zła na tym świecie rozpoczyna się, gdy zaczyna się od uprzedmiotawiania drugiego człowieka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie tak, ale u Levi'ego idzie to jeszcze dalej - człowiek nie przedstawia żadnej wartości a przedmiot tak.

      Usuń
  3. mnie sie wydaje ze ileś lat temu było całkiem głośno o tej książce, bo nawet ja ja przeczytałam :-)... niestety poza ogólnym wrażeniem (dość przygnębiającym) niewiele pamiętam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po '89 był wydany chyba ze dwa razy, więc pewnie przy okazji wznowienia było koło tego trochę szumu, zwłaszcza że Levi daleki jest od Kossak czy Żywulskiej.

      Usuń